Artykuły / wywiady
2023
Portret, czyli akt nieinterwencji
Fotografie Dany Węgiel wzbudzają sympatię do ich bohaterów. I chyba to właśnie sprawia, że „się podobają” – są cenione zarówno przez oglądających jak i przez portretowane postaci. Taka jednomyślność nie jest regułą. Bywa możliwa wtedy, gdy fotograf patrzy na świat nie tylko otwartym okiem, ale i sercem. I gdy traktuje fotografowanie jako akt nieinterwencji (Susan Sontag), jedynie ocierający się o rzeczywistość (Roland Barthes). Maja Herzog
Cały tekst do wystawy Danuty Węgiel PORTRETY w krakowskim Forcie Sztuki (i) Życia (10 XI – 15 XII 2023) tutaj.
Szeptem
Jesteś – a więc musisz minąć
Miniesz – a więc to jest piękne…
Ten fragment wiersza Nic dwa razy Szymborskiej zapętlił mi się w głowie podczas oglądania Ciągłości nietrwałości Liliany Wolnik, w krakowskiej ZPAF Gallery. Już wcześniej moją uwagę przykuło kilka prac dołączonych do zaproszenia; w zgiełku ciał pełniących funkcję wieszaków/stojaków nakręcających sprzedaż wszystkiego, uwodziły dyskrecją i subtelnością formy, środków, koloru. (Maja Herzog)
Cały tekst do wystawy Lilianny Wolnik “Ciągłość nietrwałości” (13 IV– 10 V 2023) tutaj.
2020
Pranie mózgów na okrągło
Jednym z najciekawszych fotografów, którzy gościli w Bielsku-Białej prezentując swoją wystawę podczas FotoArtFestivalu 2019 był Clemens Ascher. Ten austriacki artysta doskonale łączy sztukę i społeczne zaangażowanie. Albo inaczej: jako artysta mówi do nas o tym, co ważne swoim językiem, czyli językiem sztuki. Wystawie nadał tytuł: There is No Release from the brain police…
Clemens Ascher urodził się w Innsbrucku w 1983 roku, czyli nie było go na świecie, gdy w Ameryce Frank Zappa napisał tekst Who Are the Brain Police? W tłumaczeniu Krzysztofa Brańskiego (za: https://www.tekstowo.pl/) brzmi to tak:
Co zrobisz, jeśli pozwolimy ci wrócić do domu
A cały plastik się stopi
I chrom?
Kto twój mózg kontroluje?
Co zrobisz, gdy nadejdzie etykieta
A cały plastik się topi
I zbyt lekki jest chrom?
Kto twój mózg kontroluje?
Uważam, że jestem potwornie zmęczony i umieram
Myślę, że umieram, umieram
Kto twój mózg kontroluje?
Co zrobisz, jeśli ludzie których znasz
Byli plastikiem co się stopił
I chromem?
Kto kontroluje twój mózg
Gdy ma się w uszach ten utwór – a tekst w pamięci – i ogląda prace Clemensa, ciarki przechodzą po plecach. Pytany o „piosenkę” Zappa mówił w wywiadach: Wiele osób pilnuje własnego mózgu, są jak żołnierze-obywatele. Widziałem ludzi, którzy próbują „karać” własne mózgi, aresztują je. To smutne, bo to jest ich własna, a nie oficjalna, czujna polityka mózgu. Oni sami sobie ją narzucają … Trudno uwierzyć, że tak wiele osób jest gotowych sobie to robić. Że są ludzie, którzy na ochotnika chcą zostać policją mózgową i że ich liczba rośnie z każdym dniem. Ludzie, którzy z ochotą poddają się samookaleczeniu. Nie potrzeba żadnej centralnej agencji policji mózgowej…
Struktura utworu była opisywana w taki sposób: to dziwny i przerażający utwór. Chór – czyli osoby żyjące – wydaje z siebie „martwe” głosy w rytmie powolnego walca, ale granego w niechlujnym rytmie (wbrew skojarzeniom – wszak walc to kwintesencja elegancji); w zestawieniu z frazą o topniejącym plastiku wielokrotnie pada pytanie: Kto twój mózg kontroluje?
Utwór został uznany za „jeden z najstraszniejszych, jakie kiedykolwiek wyłoniły się z rockowej psychiki”. Zestawiano go z twórczością Kafki. Gdy powstał uważany był za „wizję współczesnej Ameryki, w której zatarła się tożsamość i indywidualność”.
Dziś brzmi równie – a może nawet bardziej – przerażająco.
Clemens Ascher ukończył Miami Ad School Europe w Hamburgu. Jego talent dostrzeżono już w trakcie studiów – zdobył tytuł „German Student of the Year” w konkursie European Design and Advertising Awards.
Jego sztuka jest wielowątkowa, zarówno dzięki stosowaniu wielopoziomowego symbolizmu, jak i specyficznemu traktowaniu medium fotografii. Składają się na nią serie konceptualne, przedstawiające w całości wymyślone światy, jak i fotografie niefikcyjne, nawiązujące do martwej natury, pejzażu i architektury. Artysta szuka inspiracji między innymi w modernizmie, surrealizmie – Giorgio de Chirico, Paul Delvaux – oraz sztuce abstrakcyjnej. Zobaczcie też prace Davida Hockney’a – nie tylko malarstwo!
Ascher interesuje się aktualnymi zagadnieniami społecznym i destrukcyjnym wpływem człowieka na przyrodę, krytycznie przygląda się metodom społecznej kontroli, a w codziennym życiu poszukuje tego, co poza-przedmiotowe, metafizyczne, wręcz magiczne. Jego obrazy fotografie są niezwykle minimalistyczne, symetryczne, uporządkowane…Lecz to tylko pierwsze wrażenie: w rzeczywistości są społecznie opresyjne, pełne wizualnego napięcia, niepokojąco intrygujące i – jakby na przekór estetyce – pełne „tykającej” energii.
Praca w reklamie i doświadczenia komercyjne – sztuka użytkowa na polu marketingu i reklamy – sprawiają, że artysta z pełną świadomością korzysta z „chwytów” stosowanych w tej branży. Ascher implementuje je do artystycznych projektów wykorzystując choćby podprogową percepcję barw czy „język” konsumpcji – narzędzia nadzoru, cenzury i presji wobec odbiorcy.
Lęki, nadzieje, pragnienia – uczucia generowane przez kapitalizm, patriotyzm, nacjonalizm, religię i reklamę, zaszczepiane są w ludzkich umysłach w celu ich kontrolowania. Instytucje nadzoru od zawsze używały mocnych symboli, reprezentujących ich system wartości. Ascher konstruuje świat równoległy, w którym nadaje tym tematom przejaskrawione i wieloaluzyjne formy – ironizując obnaża metody manipulacji.. Za pomocą realistycznych fotokolaży tworzy scenę dla ludzi-marionetek w świecie-teatrze, zaklętych w bieda-walcu jak w chocholim tańcu. Wielkoformatowe, graficznie uporządkowane, minimalistyczne prace Aschera uwodzą „smacznymi” kolorami, jak cukierki w sklepowej witrynie.
Maja Herzog 9 I 2020
– Chciałabym, żeby Polska stała się krajem multikulturowym, otwartym. I żebyśmy nie odbijali swoich kompleksów na przyjezdnych. Na szczęście nie słyszę od nich, że źle się tu czują czy są źle traktowani – mówi Justyna Mielnikiewicz, fotografka, autorka projektu “W Ukrainie”.
Justyna Mielnikiewicz – polska fotografka. Jej zdjęcia publikowały „The New York Times”, „Newsweek Polska”, „Paris Match”, „Monocle”, „Stern” i „Le Monde”. Laureatka drugiej nagrody w konkursie World Press Photo za zdjęcia dokumentujące wojnę w Osetii Południowej, Canon Female Photojournalist Prize za projekt o Kaukazie (2009) oraz prestiżowego grantu E. Smith Memorial Fund (2016). Autorka książek „Woman with a Monkey – Caucasus in Short Stories and Photographs” oraz „Ukraine Runs Through It” („W Ukrainie”), nad którą pracowała od 2014 r. Od 2002 r. mieszka z rodziną w Tbilisi.
Na wystawie „W Ukrainie”, której kuratorką jest Joanna Kinowska, zaprezentowano kilkadziesiąt zdjęć z projektu „Ukraine Runs Through It”. Jego książkowa publikacja znalazła się na krótkiej liście najważniejszego książkowego konkursu Paris Photo – Aperture Foundation PhotoBook Prize 2019.
Wystawę można zobaczyć w Instytucie Fotografii „Fort”, Warszawa, Racławicka 99, budynek 6.
(…) W książce „Ukraine Runs Through It”, projekcie fotograficznym o Ukrainie, wiele miejsca poświęciłaś kobietom.
Mężczyznom też, nie wykluczam ich, ale jestem kobietą, więc kobiety mnie w naturalny sposób interesują. Ukrainki są fajne, mocne, zaangażowane, odważne, piękne, chyba najpiękniejsze, jakie widziałam. Są też różnorodne etnicznie, fascynujące.
Na zdjęciach widzę żołnierki, ale też zwykłe dziewczyny, takie jak te dwie nad Dnieprem.
To Romki, spotkane przypadkowo. Zapytałam je, czy zamierzają studiować, a one odpowiedziały autoironicznie, ze śmiechem: „My się już wszystkiego wyuczyłyśmy!”. Stoją nad Dnieprem, a ta fotografia jest punktem granicznym – oznacza moment, w którym postanowiłam rozszerzyć cykl fotograficzny. Na początku miał być tylko refleksyjną, raczej statyczną opowieścią o Dnieprze. Z czasem zmienił się w projekt o całej współczesnej Ukrainie z wojną w tle.
Cały tekst tutaj…
Wystawa w Warszawie
2019
Zdjęcia Letizii Battaglii to nie tylko krew, którą przelała mafia. Są też łzy matek, żon i dzieci opłakujących zmarłych…
Czytaj: Letizia_Battaglia; Paulina Reiter, Wysokie Obcasy 11 V 2019; czytaj cały tekst…
Wystawa Letizii Battaglii w Wenecji
***
Życie żołnierzy poza frontem na reporterskich zdjęciach sprzed stu lat. “Cyprian był jednym z nich, a zarazem stał obok”
Rozmowa Violetty Szostak o Tadeuszu Cyprianie z krytykiem i historykiem sztuki Moniką Piotrowską, która prowadzi Fundację Instytut Fotografii proFotografia.
***
Prof. Józef Robakowski: Ksiądz tak się wściekł, że dał nam po pysku. Uważam, że to był performance
Rozmowa Fotografie Paula Sobczyńskiego. “Polska dała mi miejsce, a ja chcę jej dać sztukę”
Peace Paula Sobczyńskiego można oglądać na jego stronie sobczynski.org, profilu na Instagramie (instagram.com/paulsobczynski/) oraz w oryginale w jego pracowni. Na 26 maja 2019 planuje zorganizowanie wernisażu swoich fotografii w Krakowie.
***
Tu był Manchester Północy
Białystok to miasto z przerwaną przeszłością. Tylko nielicznych bohaterów zdjęć udało się zidentyfikować…
Z Grzegorzem Dąbrowskim rozmawia Michał Nogaś.
Skąd się wzięły te zdjęcia?
– 14 lat temu zadzwonił do mnie przyjaciel. Grał w kapeli Zero-85, miał próbę w garażu przy ul. Bema i akurat wyszedł na papierosa. Zauważył, że na sąsiedniej posesji chłopcy bawią się rolkami fotograficznymi. Na trawie przy opuszczonej szopie leżał cały ich stos. Zacząłem zabezpieczać klisze, które, jak się potem okazało, przez lata ukryte były w tej szopie, w starym kredensie. Zaczęliśmy publikować fotografie w lokalnym wydaniu „Wyborczej”, przygotowałem wystawy. Wiadomo było, że fotografie powstały w Białymstoku w latach 1935-38. Ale dopiero po 14 latach udało mi się dowiedzieć więcej o losach autora zdjęć. (…)
[Zostały wykonane przez Bolesława Augustisa]. Zakład Augustisa mieścił się w dobrym punkcie, przy ulicy Kilińskiego, niedaleko kościoła farnego. Bolesław fotografował przechodniów, głównie w niedzielę. Rejestrował też pierwszomajowe pochody czy procesje w Boże Ciało. Ale przeważają ulicówki, co – jak słusznie zauważył Filip Springer – świadomie lub nie, pozwoliło fotografowi stworzyć wiarygodny obraz socjologiczny białostoczan końca lat 30.
Do II wojny światowej ze względu na silny przemysł włókienniczy Białystok nazywany był Manchesterem Północy. Ze 100 tysięcy przedwojennych mieszkańców 40 procent stanowili Żydzi.
Zdjęcia Augustisa opowiadają więc o świecie, który odszedł bezpowrotnie. Białystok to miasto z przerwaną historią. Grubo ponad połowa budynków uległa w czasie wojny zniszczeniu. A liczba mieszkańców zmniejszyła się o dwie trzecie. (…)
Zobacz zdjęcia i czytaj całą rozmowę z Grzegorzem Dąbrowskim
***
Ferrotypia. Czyli w czasach gdy fotografie… rdzewiały.
Czytaj pełny tekst i zobacz fotografie…
2018
Zbuduj sobie historię. Tomek Sikora o fotografii
Fragmenty książki „Kapitalnie”, rozmowy Doroty Wodeckiej z Tomkiem Sikorą.
***
Górale twardzi jak skala. Fotografie Bartłomieja Jureckiego
Rozmowa Bartłomieja Kurasia z Bartłomiejem Jureckim, absolwentem Krakowskich Szkół Artystycznych i łódzkiej PWSFTViT, laureatem licznych konkursów. Pracuje w „Tygodniku Podhalańskim”, agencji Getty Images Poland i uczy sztuki fotoreportażu w Krakowskich Szkołach Artystycznych. Jego dziadkiem był kurier tatrzański Wincenty Galica.
***
Agata Grzybowska: Mam w kieszeni nóż i gaz.
Czuję lęk tylko w sytuacjach, o których reporterzy mężczyźni nie mają pojęcia…
Z Agatą Grzybowską (ur. 1984 r.), fotoreporterką związaną z „Gazetą Wyborczą” rozmawia Fotografowała m.in. rewolucję i wojnę na Ukrainie, uchodźców w Somalii i pustelników w Bieszczadach. Jest laureatką m. in.: Grand Prize BZ WBK Press Foto (2015), Grand Press Photo (2013) oraz nagrody MediaTory (2013) oraz autorką książki fotograficznej „9 bram, z powrotem ani jednej”.
***
Wojna to nie jest nic, czym należy się chwalić
Z fotoreporterem Maciejem Moskwą rozmawia
2017
Remanenty – 2017
***
Fotograf Albert Zawada: Portret musi mówić o człowieku coś więcej.
Najtrudniej fotografuje się reżyserów. Zwykle mają własną wizję i bardzo trudno ich przekonać do swojego pomysłu. Tak było np. z Krzysztofem Krauzem. Gdy przyjechałem do niego na sesję, powiedział, że już zrobił sobie zdjęcia.
Albert Zawada, fotoreporter „Gazety Wyborczej” od 2001 r. Jego prace były wielokrotnie nagradzane w konkursach fotografii prasowej (BZ WBK 2006, 2007; Newsreportaż 2007, 2009) i artystycznej (Henkel Art Award, 2006). Autor zdjęć na okładkach „Magazynu Świątecznego”, „Wysokich Obcasów”, „Dużego Formatu”, „Newsweeka”, publikuje też w „Zwierciadle” i „Elle”
***
Wiek XX w fotografii należał do Węgrów, a co Robert Capa powiedziałby w erze Orbana?
Najsłynniejszy fotoreporter wojenny Robert Capa miał kiedyś powiedzieć, że do odniesienia sukcesu nie wystarczy talent – trzeba jeszcze być Węgrem. Wystawa w Muzeum Narodowym pokazuje, że urodzenie się na Węgrzech też nie wystarczało. Trzeba było z nich jeszcze wyjechać. (tekst ETak widzą. Panorama fotografii węgierskiej; wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie 13 VI – 10 IX 2017
Polsko-angielska publikacja towarzysząca wystawie prezentuje wybrane zdjęcia światowej sławy węgierskich fotografów XX i XXI wieku.
***
Czy doczekamy się renesansu sztuki fotografii?
Przedwczesne śmierci
Obaj zmarli w roku 2016 – Georgiew u schyłku sierpnia, Miller – na początku września. Andrzej zmagał się z paskudnym nowotworem, Krzysztofa udręczona dusza pchnęła w stronę decyzji o odebraniu sobie życia. (…)
Pisałam o albumie Krzysztofa Millera „Fotografie, które nie zmieniły świata” (Agora, Warszawa 2017) i liczę na to, że wkrótce ukaże się album Andrzeja Georgiewa (Katarzyna Kubisiowska).
Zobacz galerię prac Andrzeja Georgiewa...
***
Fotograf Wojciech Plewiński. Nieszczęśliwie znany z “kociaków”
Wojciech Plewiński. Lat 89. Fotograf. Nie powiesz mu komplementu, że jest legendą, artystą, bo będzie wściekły. (…)
Stary człowiek – nieszczęśliwie znany z „kociaków”, z tego, że „namówił do aktu Anię Dymną”, ze zdjęcia Romana Polańskiego i Krzysztofa Komedy z saksofonem; o którym mówiło się, że playboy – siedzi na kanapie i ogląda zaproszenia na swoją wystawę. Wielką, podsumowującą (chociaż nie to, z czego ludzie go znają), pierwszą, którą nie zarządza. Siedzi, a wygląda tak, jakby się dokądś wybierał... pisze (…) Jeden z czołowych polskich fotografów powojennych, rocznik 1928. Studia ukończył w Krakowie, dwa lata po uzyskaniu dyplomu rozpoczął współpracę z „Przekrojem”. Trwała ona do końca jego kariery zawodowej (choć fotografować nie przestał do dziś). Jako reportażysta współpracował także z „Tygodnikiem Powszechnym”, „Ziemią” czy „Polską”. Na tle innych fotoreporterów tego okresu Wojciech Plewiński wyróżnia się niezwykle ciepłym podejściem do swoich bohaterów. Jego humor czy ironia nigdy nie są niszczycielskie, poza nielicznymi wyjątkami dominuje w nich sympatia. W swoich zdjęciach Plewiński opowiada zwykle jakąś małą historię: próżno tu szukać wielkich wydarzeń, politycznych masówek lat 50. czy 60., zdjęć ze zjazdów partyjnych czy strajków.
Wystawa „Żarliwa ciekawość” (16 IX – 04 X 2017; Muzeum Manggha Kraków) składała się ze zdjęć najwcześniejszych, nigdy niepokazywanych lub pokazywanych bardzo rzadko, pochodzących z prywatnego archiwum. Wybór zawierał także zdjęcia późniejsze, w tym zapis pobytów w Jugosławii oraz krótki, lecz wstrząsający obraz typowej socjalistycznej wielkiej budowy – Huty Katowice. Było to prawie 300 archiwalnych i współczesnych odbitek, a także dokumenty pochodzące z archiwum Plewińskiego oraz jego portrety wykonane przez zaprzyjaźnionych fotografów i przez niego samego. Ekspozycja to część wieloletniego projektu realizowanego przez Fundację Sztuk Wizualnych mającego na celu opracowanie, digitalizację i popularyzację dorobku Wojciecha Plewińskiego. Pierwszym etapem była prezentacja archiwum reportażu, jest on dostępny na stronie wojciechplewinski.com.
***
Fotograf wojenny na sennej greckiej wyspie. Bogowie wezmą odwet
Z Francesco Zizolą, włoskim fotoreporterem, przewodniczącym jury Grand Press Photo 2017, rozmawia Katarzyna Brejwo.
– W latach 90. zrobiłem fotoreportaż o konsekwencjach stosowania min przeciwpiechotnych w Angoli. Ich ofiarami są głównie dzieci. Nikt nie zdawał sobie wtedy sprawy, że jednym z czołowych producentów była firma należąca do Fiata. Pod wpływem moich zdjęć sprawą zainteresowali się dziennikarze, została opisana i wywołała ogromne poruszenie. Pod naciskiem opinii publicznej Włochy zaprzestały produkcji tego rodzaju broni. Drugi przypadek, który przychodzi mi do głowy, nie dotyczył może całego kraju, ale zmienił życie jednej rodziny.
To było na południu Włoch. Byłem na wakacjach i musiałem wstąpić do apteki. Kobieta za ladą spojrzała na moje nazwisko na karcie kredytowej i zapytała, czy jestem fotografem. Kiedy potwierdziłem, kazała mi zaczekać i po 20 minutach wróciła z kilkuletnią córką. Powiedziała mi, że ona i jej mąż zaadoptowali tę dziewczynkę z Brazylii po obejrzeniu mojego fotoreportażu o dzieciach ulicy.
***
Fotograf Michał Szlaga pokazuje Polsce Polskę. I nie ma litości
Michał Szlaga na kilkuset zdjęciach prezentuje swoje spojrzenie na kraj, który przemierza od lat.
Do tej pory ten fotograf, związany od zawsze z Gdańskiem, znany był przede wszystkim z projektów pokazujących wybrane fragmenty rzeczywistości – skupiał się a to na gdańskiej stoczni, która sama w sobie jest ważną dla Polski metaforą, a to na prostytutkach stojących przy polskich autostradach. Tym razem, zbierając zdjęcia powstające w bardzo różnych miejscach i przy różnych okazjach, udało mu się pokazać zaskakująco szeroki i przenikliwy obraz Polski.
Fotografie powstawały niejako na uboczu jego zasadniczych profesjonalnych zleceń i artystycznych projektów. Są prostą, często dokonywaną na szybko dokumentacją tego, co się działo dookoła. Na tej wystawie wyszły na plan pierwszy, zyskały nowy kontekst i stały się mocną i celną metaforą nie tylko rodzimej współczesności, ale też kilkunastu lat najnowszej polskiej historii. – pisze Michał Szlaga: Obraz mojej polski
2016
Ilona Szwarc, laureatka World Press Photo: kobieta, Polka, Amerykanka
Prace Ilony Szwarc, polskiej fotografki pracującej w USA, dotyczącą spraw tożsamości, płci oraz miejsca kobiet w społeczeństwie. (…) Jej najbardziej znany cykl „American Girls” został w 2013 r. nagrodzony w konkursie World Press Photo. – pisze W większości swoich prac zajmujesz się dogłębnie tożsamością kobiet. W projekcie “I Am a Woman and I Feast on Memory” dorzucasz do tego tożsamość kulturową.
– Dużo myślę o tym, co to dla mnie znaczy być kobietą. I co to znaczy być Polką i Amerykanką jednocześnie. Od ośmiu lat mieszkam w USA. Ukształtowała mnie amerykańska szkoła fotografii i zastanawiam się, jaki miała na mnie wpływ. Czy poprzez poczucie estetyki można określić czyjeś pochodzenie? Jaką rolę odgrywa tu proces asymilacji kulturowej?
Ten projekt ukazał się w formie trzech książek, każda to osobny rozdział cyklu.
– “I Am a Woman and I Feast on Memory” można odbierać na kilku płaszczyznach. Na najprostszym poziomie, chodzi o trzy różne procesy przemiany kobiety. Pierwszy opowiada o starzeniu się, drugi ilustruje transformację związaną z tyciem, w trzecim zmieniam bohaterkę w postać androginiczną, odbierając jej stopniowo płeć i cechy indywidualne. Każda część jest sekwencją 23 fotografii, ukazujących krok po kroku proces przemiany dokonanej za pomocą charakteryzacji. (…)
Urodziła się w 1984 r. w Warszawie. Fotografię studiowała na Yale i School of Visual Arts w Nowym Jorku, mieszka w Los Angeles. Jest autorką wystaw indywidualnych w galeriach w Nowym Jorku, Paryżu, Monachium i Lille; jej fotografie były też pokazywane w Londynie, Bilbao, Amsterdamie, Łodzi czy Chicago.
W 2016 r. została zaliczona do prestiżowego grona Talentów Muzeum FOAM w Amsterdamie, a projekt “I Am a Woman and I Feast on Memory” pokazał na swoich łamach „Foam Magazine”.
2015
Fotografia ferrotypowa. Gwiazdy na blaszkach
Z Victorią Will, fotografką rozmawia Katarzyna Wężyk.
Dziś robienie zdjęcia to dotknięcie ekranu w telefonie i nałożenie filtra w Instagramie. Ferrotypia jest bardziej skomplikowana?
– Dużo bardziej. Zaczynasz od przygotowania płytki. Potrzebny ci będzie płaski kawałek blachy – ja używam aluminium – który tuż przed zrobieniem zdjęcia pokrywasz warstwą światłoczułych chemikaliów. Mokrą płytkę umieszczasz w uchwycie aparatu i poddajesz działaniu światła, zupełnie jak film. A następnie wywołujesz. Ważne jest to, że chemikalia na płytce przez cały proces muszą być mokre – jeśli wyschną, zdjęcie nie wyjdzie. (…)
Sama technika jest XIX-wieczna.
– Konkretnie z czasów wojny secesyjnej, czyli z lat 60. XIX wieku. To technika poprzedzająca film, światło elektryczne i oczywiście Photoshopa. Fotograf musiał stosować naturalne światło, więc umieszczał swoje obiekty w możliwie silnym słońcu i kazał im nie ruszać się przez 8-10 minut, gdyż przy tak niskiej czułości ferrotyp wymagał długiego czasu naświetlania. Ja nie jestem aż tak wierna tradycji, używam światła stroboskopowego, więc fotografowani nie muszą wstrzymywać oddechu. Dziś ludziom trudno usiedzieć przez 30 sekund w bezruchu, a co dopiero 10 minut!
Victoria Will, nowojorska fotografka. Karierę zaczynała w “New York Post”, publikuje w “New York Times”, “Vogue”, “W Magazine”. Specjalizuje się w portretach. Podczas Sundance zrobiła serię ferrotypów gwiazd festiwalu.
2014
Każdego dnia widziałem na ulicy ciała zabitych
Rune Eraker (ur. 1961 r.) niezależny fotograf dokumentalny. Od 1990 roku należy do holenderskiej agencji fotograficznej Hollandse Hoogte. W roku 2013 w galerii ratusza w Oslo miała miejsce jego ostatnia wystawa “The Blind Eye”, dotycząca zmian klimatycznych i wynikających z nich zagrożeń. Obecnie kieruje redakcją “Norwegian Journal of Photography” i jest jednym z czterech kuratorów The European Photo Exhibition Award. W roku 2009 zdobył norweski tytuł Freelancer of the Year. Jego wystawy indywidualne były prezentowane w wielu muzeach sztuki, a prace publikowano w licznych czasopismach w całej Europie. www.runeeraker.com